Sztuka kultywowania pięknych przedmiotów - rozmowa z projektantem wnętrz Robertem Antonowiczem
Red.: Piękna Italia kojarzona jest nie tylko jako kierunek wakacyjny, ale także, a może przede wszystkim, bardzo artystycznie. U Włochów zamiłowanie do sztuki jest niemal wrodzone i naturalne. A jak jest w Polsce?
Robert Antonowicz: Nie powinniśmy porównywać się z Włochami – to kolebka całej naszej cywilizacji, a kultura materialna, jaką przez wieki zgromadzili mieszkańcy Italii, nie ma sobie równej na całym świecie. Nie musimy jednak im jedynie zazdrościć – możemy, a nawet musimy się Włochami inspirować. Nie mam tu na myśli jedynie wzornictwa czy designu, ale właśnie tworzenia oraz kultywowania pięknych przedmiotów i miejsc.
Wydaje mi się, że to się powoli w naszym kraju dzieje. Coraz częściej stać nas na inwestycję w piękno, potrafimy cieszyć się komfortem. Zarówno my, jak i nasze dzieci podróżujemy bez przeszkód po całej Europie – możemy chłonąć i uczyć się tego, co w niej najpiękniejsze.
Red.: Czy świadomość i wrażliwość artystyczną można sobie „wyrobić”?
Robert Antonowicz: Wydaje mi się, że tak – podam przykład. Przy okazji targów w Mediolanie rokrocznie organizowane są tak zwane INTERNI – są to wydzielone strefy designu, na których wystawiają się uczelnie artystyczne, niezależni twórcy oraz firmy, które chcą się pokazać na ulicach miasta. Tym, co każdego roku robi na mnie ogromne wrażenie, jest średnia wieku odwiedzających te miejsca - nie przekracza 25 lat. Przeważają studenci oraz nastolatkowie, a pośród prac uznanych projektantów biegają kilkuletnie dzieci. Może to właśnie jest odpowiedź...
Red.: Jak proponuje Pan łączyć to, co piękne, z tym, co codziennie musi odpowiadać na konkretne potrzeby domowników? Jak odkryć klucz do designu wnętrza bliskiego domownikom i sprawić by wnętrze wyrażało ich samych?
Robert Antonowicz: Przede wszystkim pamiętajmy o tym, że projektujemy nie dla siebie, lecz dla naszych klientów. Wnętrze, które ma powstać w wyniku całego procesu projektowania i tworzenia, ma być wymarzonym wnętrzem tych konkretnych i unikatowych osób, które zaufały nam powierzając projektowanie najbardziej dla nich bliskiego miejsca.
Dlatego właśnie kluczem do dobrego projektu – połączenia pięknych form z funkcjonalnością – jest poznanie naszych klientów. Już przy pierwszym spotkaniu zadaję im mnóstwo pytań związanych ze stylem życia, hobby, nawykami, marzeniami i mnóstwem innych, przyziemnych rzeczy. Następnie rozmawiamy o przedmiotach, instalacjach czy zdjęciach, które podobają się lub w jakiś sposób ich inspirują. Na tej podstawie wspólnie tworzymy to, co nazywam ideą.
Idea wnętrza to pewnego rodzaju ramy określające jego funkcje, ergonomię i stylistykę. Jeżeli uda nam się wspólnie wypracować pomysł, ideę, wejść trochę głębiej w zainteresowania, hobby czy ulubiony plakat lub obraz – mamy to coś.
Czasami stylistykę wnętrza bardzo mocno narzuca architektura budynku, miejsce na mapie lub to, co jest za oknem. Niekiedy łamiemy te wszystkie zasady z pełną premedytacją, dla zwycięstwa indywidualności... Indywidualności gospodarzy. To w tym momencie zaczynamy pracę nad unikatowym, wymarzonym projektem.
Coraz częściej zamiast żmudnych wizualizacji siadamy razem i tworzymy mapy kolorów, produktów, faktur czy tkanin – tzw. „mood board” (modne słowo) konsekwentnie budując, wymarzony projekt. Na tym etapie wielokrotnie okazywało się, że piękno i funkcjonalność znaczy dla każdego z nas trochę co innego.
Projektowanie wnętrz to bardzo często poszukiwanie harmonii pomiędzy potrzebami i charakterem domowników, ergonomią i funkcjonalnością – ale wszystko z zachowaniem spójnej stylistyki.
Red.: Ma Pan swoje ulubione marki, na których podstawie realizuje Pan wymarzone wnętrza?
Robert Antonowicz: Oczywiście – po ponad 20 latach projektowania mam kilku swoich faworytów, lecz co roku na rynku pojawiają się nowi producenci lub projektanci, którzy wnoszą świeże spojrzenie i pomysły. Dlatego w tej branży tak ważna jest stała obecność na największych targach wnętrzarskich w Mediolanie czy w Kolonii.
W nowym salonie Maxfliz w Warszawie, pokażemy kilka moich ulubionych marek. Arketipo – jedna z najbardziej rozpoznawalnych i charakterystycznych włoskich producentów; wyjątkowe sypialnie firmy Flou. Komfort i funkcję znajdziemy razem z Ditre Italia, a lekko klasyczne wzory w marce Smania, a kolekcje w stylu art deco w Selvie. Firma Flos to z kolei mistrzowie oświetlenia. Bardzo cenię również bauhausowy styl kuchni NEXT 125.
Niezależnie od ulubionych marek, wymarzone wnętrze to takie, w którym moi klienci czują się doskonale i chwalą się swoim znajomym jak pięknie zaprojektowali swoje wymarzone lokum.
Red.: W dobie wszechobecnych mediów społecznościowych, barwnych czasopism branżowych, a przede wszystkim Pinteresta, w czasach, gdy każdy czuje się być "urodzonym projektantem", trudno jest być w Polsce architektem wnętrz?
Robert Antonowicz: W erze mediów społecznościowych mamy do czynienia z rosnącą modą na piękne wnętrze – co oczywiście jest dla nas projektantów bardzo korzystne. Wśród naszych klientów zwiększa się wnętrzarska wrażliwość oraz zmysł estetyczny. Dzięki temu, jest nam niekiedy łatwiej dojść do tego w jaki sposób ma wyglądać ich wymarzone miejsce do życia.
Jednocześnie klienci częściej przychodzą do nas z bardzo konkretnymi pomysłami i wymaganiami, które czasami pozostawiają wiele do życzenia – na przykład pod względem ergonomii. Jednak to właśnie w takich przypadkach projektanci muszą wykazać się swoimi umiejętnościami – odnaleźć wspólną płaszczyznę z klientem i razem poszukiwać harmonii wnętrza, o której wspomniałem wcześniej.
Red.: Specjalizacja wnętrza ekskluzywne. Czy współczesny projektant wnętrz może sobie pozwolić na specjalizację?
Robert Antonowicz: Oczywiście, na rynku funkcjonują wybitni architekci oraz biura projektowe, które mogą o sobie powiedzieć „specjalizacja wnętrza ekskluzywne” - myślę jednak, że bardzo ważna w zawodzie projektanta jest umiejętność pracowania zarówno przy wysokobudżetowych inwestycjach, jak i przy dużo skromniejszych projektach. Takie podejście zapewnia nam lepszą elastyczność (nie tylko w kontekście zleceń), ale przede wszystkim w pracy z klientem i wspólnych poszukiwaniach wymarzonych wnętrz.
Red.: Jakie będą projekty przyszłości? Jak wyobraża Pan sobie ich tworzenie za kilka lat?
Robert Antonowicz: Wydaje mi się, że przede wszystkim projektowane wnętrza będą wielofunkcyjne dzięki łączeniu różnych funkcji mebli np. domownicy spotykający się przy wspólnym stole nie będą jedynie jedli i ze sobą rozmawiali. Wspólny stół będzie również miejscem gotowania, a także chociażby ładowania smarfonów czy laptopów. Kuchnia nie będzie jedynie jadalnią, ale również biblioteką czy domowym biurem.
Ponadto zmieni się podejście do magazynowania i gromadzenia w przestrzeni domowej – mniej przedmiotów. No i najważniejsza zmiana – ponadczasowe meble wysokiej jakości, które będą nadawać charakteru wnętrzom naszych mieszkań i domów.
Red.: Brał Pan kiedyś pod uwagę pracę w innym zawodzie?
Robert Antonowicz: Od ponad dwudziestu lat zajmuje się projektowaniem wnętrz i sprzedażą mebli marek premium. Przez te wszystkie lata miałem ogromną przyjemność poznać i pracować z wyjątkowymi ludźmi i wybitnymi architektami. Nigdy nie myślałem nad zmianą branży – dlaczego miałbym to zrobić?
Wykonuje fantastyczny, kreatywny zawód, spotykam na swojej drodze wspaniałych ludzi, mam doskonałych współpracowników, nadal tworzę i projektuję, a moja praca daje ludziom komfort i piękno – czego można chcieć więcej?
Red.: Posiada Pan „wymarzone zlecenie"? Jest jeszcze przed Panem, czy już je Pan zrealizował?
Robert Antonowicz: Pomimo bogatego portfolio nadal poszukuje wymarzonego projektu – to inspiruje i napędza. Każdy klient, każde zlecenie może być właśnie tym wymarzonym. Jednak życzę sobie, żebym nigdy go nie zrealizował – w ten sposób nigdy nie stracę zapału.