Slow life według Anny Dereszowskiej
Anna Dereszowska, aktorka
Anna Kuk-Dutka, architektka
Maxfliz: Urodziłaś się w Mikołowie, mieszkałaś w Warszawie, a teraz najczęściej przebywasz na Mazurach. Czy wreszcie znalazłaś ostoję dla siebie?
A.D.: Nie jest prawdą, że najczęściej przebywam na Mazurach, bo ze względu na obowiązki zawodowe oraz szkołę dzieci mieszkamy w Warszawie. Prawdą jest natomiast to, że znaleźliśmy naszą ostoję. Staramy się jak najczęściej uciekać na Mazury i spędzać tam jak najwięcej czasu, bo jest to miejsce, gdzie każde z nas łapie głębszy oddech.
Maxfliz: To miejsce pozwala zwolnić i odpocząć od zgiełku miasta?
A.D.: Absolutnie tak. Jest w idealnej odległości od cywilizacji. Z jednej strony mamy tam ciszę, spokój i przepiękny widok na nocne rozgwieżdżone, niezabrudzone miejskim światłem niebo. Z drugiej zaś strony, sklepy są w odległości 8 minut samochodem.
Maxfliz: A Ty od zawsze mieszkasz w wielkim mieście?
A.K.-D.: Jesteś kolejną osobą, która tak myśli. I tu małe zaskoczenie, bo nie jestem z Warszawy. Obecnie mieszkam w małej, urokliwej miejscowości na Dolnym Śląsku, chociaż pracuję w całej Polsce i nie tylko. Kocham energię dużych miast, uskrzydla mnie. Ogromnie się cieszę, że moja praca pozwala mi się zaszyć w spokojnej miejscowości, jak i pojawiać się w ogromnych miastach. To daję dobrą, zdrową perspektywę na wiele spraw.
Maxfliz: Czy można tu zwolnić i odpocząć?
A.K.-D.: Człowiek potrzebuje różnego rodzaju odpoczynku. Miasto to późne kolejce ze znajomymi, śmiech i zabawa. Mniejsze miejscowości to wyciszenie, balans, natura i spokój. W dużych miastach też odpoczywam, ale bardziej aktywnie. Odpoczywać trzeba umieć, bo nie jest to wcale takie oczywiste. Ja sama dopiero się tego uczę. Do tego trzeba znać dobrze samego siebie. W dużym mieście hałas może ogłuszać, ale i cisza małego miasta potrafi źle działać. W dużej mierze trzeba więc słuchać swoich aktualnych potrzeb, a nie poruszać się schematami. Wydaje mi się, że kluczem jest poznanie i polubienie siebie. Dla wiele osób to banalne hasło, a naprawdę wymaga czasu, sporej odwagi i akceptacji. Z wypracowanej wyrozumiałości i czułości dla siebie rodzi się konkretna potrzeba. Czasami to trening do utraty tchu, czasami dzień na hamaku w ogrodzie, a innym razem sanki z dziećmi lub gorąca kąpiel.
Maxfliz: Dlaczego akurat Mazury? Coś specjalnego Cię tu urzekło?
A.D.: Do tego rejonu mam ogromny sentyment ze względu na wspomnienia z dzieciństwa – czas, który spędzaliśmy tutaj rokrocznie z rodzicami. Biwakowanie pod namiotem w Siemianach, nauka pływania, zbieranie grzybów, narty wodne, pierwsze doświadczenia w siodle - to wszystko wspomnienia z Mazur. Daniel pochodzi z Warmii i dla niego bliskość wody miała fundamentalne znaczenie. Nie szukaliśmy działki w konkretnym miejscu, szukaliśmy za to takiej z linią brzegową. Miejsce, które udało się Danielowi znaleźć nie jest kompromisem – jest spełnieniem naszych marzeń.
Maxfliz: Co Cię bardziej nakręca: szybkie miejskie życie czy slow life na wsi?
A.D.: Każdy z tych światów ma wiele do zaoferowania i na obecnym etapie swojego życia nie chcę i nie mogę rezygnować z żadnego z nich. Udaje nam się pogodzić pracę i życie w mieście z odpoczynkiem na Mazurach.
Maxfliz: Wciąż słyszymy hasła takie jak “self-care” “work-life balance”. A czym jest dla Ciebie prawdziwy odpoczynek?
A.D.: Momentami, a na Mazurach nawet dniami – kiedy zdarza mi się zapomnieć o smyczy, jaką jest telefon. To co najważniejsze mam przy sobie – rodzinę. I nagle okazuje się, że maile, smsy i Instagram, który jest jednym z narzędzi mojej pracy – a nawet dostęp do sieci, mogłyby nie istnieć. Na chwilę (śmiech).
Maxfliz: A co Ty rozumiesz jako dbanie o siebie?
A.K.-D.: Jeśli się nad tym dłużej zastanowię, to najlepiej wypoczywam... po dniu wypełnionym satysfakcjonującymi zadaniami, nawet jeśli towarzyszy im olbrzymie tempo. Jeśli, mimo tego, uda mi się znaleźć czas na dłuższą, wieczorną kąpiel albo seans filmowy z dziećmi i mężem, to jest to dla mnie idealny balans. Zawsze wyobrażam sobie koło, którego częściami są poszczególne elementy życia. Jeśli któraś część jest za duża lub za mała, nie pojedziemy dalej. Niby banalne, ale jednak prawdziwe, i jak się okazuje – bardzo trudne.
Maxfliz: 70% Polaków odczuwa ciągły stres. Ma to związek z pracą oraz natłokiem codziennych obowiązków. Jakieś rady dla wiecznie zabieganych?
A.D.: Daleka jestem od dawania rad komukolwiek, ale mogę podzielić się tym co działa w moim przypadku. Kilka głębokich oddechów, spojrzenie przez nasze mazurskie okno na las, sport, i uśmiech – nawet jeśli wydaje się, że brakuje do niego powodów. Uśmiech nie dla świata, ale dla samej siebie i myśl – „jest dobrze, jesteśmy razem i jesteśmy zdrowi”. Małe rzeczy, których zdarza nam się nie dostrzegać na co dzień, a które budują nasz świat.
Maxfliz: To wszystko pozwala żyć slow.
A.D.: Nie jestem jeszcze na etapie życia slow, bo jestem mamą trójki dzieci żyjącą w wielkim mieście. Już samo to wydaje się być zaprzeczeniem idei slow life. Taką wolność i spokój ducha, jakie kojarzą mi się z tym stylem życia udaje mi się osiągać na Mazurach.
Maxfliz: A Tobie udaje się żyć slow? Czy praca architektki może w ogóle być slow?
A.K.-D.: Przyznam się szczerze, że dopiero teraz, po wybudowaniu swojego domu – a powstawał w tym samym czasie, co Ani na Mazurach – uczę się tego trybu. Bez bicia przyznam, że z mojej pracy mogłabym nie wychodzić. Kiedy widziałam harmonogram dnia Ani Dereszowskiej wiedziałam, że zrozumie mnie jak nikt inny. Dopiero po wielu latach zrozumiałam, że nawet zawód pełen olbrzymiej pasji potrafi wypalić równie szybko jak każdy inny. Musiałam się tego nauczyć, aby miłość do mojej pracy nie zmieniła się w nienawiść i frustrację.
Maxfliz: Czy masz swoje poranne i wieczorne rytuały, które pozwalają Ci wyciszyć się i zrelaksować?
A.D.: Lubię momenty, kiedy cały dom już śpi, a ja mogę pokręcić się po domu i poukładać wszystko tak jak lubię. Nie spieszę się wówczas i nie mam poczucia, że coś ważnego mnie omija. A rano moja śląska poukładana dusza wstaje szczęśliwsza z powodu porządku, który udało mi się zrobić wieczorem.
Maxfliz: A Ty?
A.K-D.: Już na samym początku naszej znajomości z Ania D. poruszałyśmy temat SPA i mamy tu podobne zdanie. Dla osób bardzo aktywnych przeleżenie wielu godzin na masażach i różnych zabiegach bywa istną torturą (śmiech). Kocham natomiast mniejsze, prostsze formy relaksu. Gorąca kąpiel przy świecach z ukochanym audiobookiem to najpiękniejsze zwieńczenie pracowitego dnia.
Maxfliz: Twoje ulubione miejsce na domowy relaks to...?
A.D.: Z relaksem kojarzy mi się nasza wygodna sypialnia na Mazurach, choć póki śpimy z naszym roczniakiem, a w nocy zdarzają się też odwiedziny siedmiolatka, trudno mówić o idealnie przespanych nocach. Ale prawda jest taka, że każdy wyjazd na Mazury i możliwość spędzenia czasu na kocu lub na ławce w środku naszego lasu niezmiennie kojarzy mi się z relaksem.
Maxfliz: A Twoje?
A.K.-D.: Oczywiście, że łazienka to moje królestwo! Ale mnie osobiście bardzo relaksuje harmonia wnętrza. W moim przypadku nie oznacza to strefy zen, a bardziej otaczanie się zmysłowymi, estetycznymi doznaniami. Relaksuje mnie dotyk naturalnego kamienia na blacie, spojrzenie na piękną, ręcznie wykonaną wazę, którą mam w domu czy ekscentryczny obraz, który odziedziczyłam, ale niesie ze sobą dużo wspomnień i emocji. Kiedy chodzę po domu i widzę, jak powstają w nim piękne kadry i jak powoli wypełniają go wartościowe, bo ręcznie wykonane lub naturalne przedmioty, czuję się niesamowicie zrelaksowana. Wiem, że to naprawę moja przestrzeń.
Maxfliz: Jaka powinna być łazienka, aby stała się osobistą strefą SPA?
A.D.: Lubię kolory ziemi, wnętrza dobrze doświetlone przyjemnym ambientowym światłem, rośliny i minimalizm. Moja warszawska łazienka jest niezmiennie zagracona, a w tej mazurskiej mogę złapać głębszy oddech, leżąc w wannie i wdychając przyjemny zapach świec.
Maxfliz: Ty, architektka, pewnie coś o tym wiesz...
A.K-D.: Jeśli oczekujesz konkretnej receptury udanego wnętrza to nie będzie tak łatwo (śmiech) Jaka powinna być osobista strefa SPA? Powinna być TWOJA! Tak łatwo podążamy za modnymi trendami, a tak mało pytamy siebie, co lubię i jaka/jaki jestem. W efekcie, po pół roku od remontu marzymy o kolejnym. Nie zaczynajmy od znalezienia pięknych wnętrz na Pintereście. Zacznijmy od swoich potrzeb, szczerej rozmowy ze sobą. Jeśli zaplanuję minimalistyczną, betonową łazienkę, to czy zawsze wszystko odłożę na miejsce, aby nie zepsuć efektu. Co lubię mieć pod ręką. Jak korzystam z łazienki. Modna, duża, wolnostojąca wanna jest po nic, jeśli biorę tylko krótki prysznic. Jeśli odpowiem sobie na pytania, to wtedy dopiero mogę sprawdzić, czy wybrana inspiracja „pomieści” na moje potrzeby. Maxfliz pozwala realizować marzenia o prawdziwym komforcie i odpoczynku.
A.D.: Dzięki współpracy z marką Maxfliz i niezwykle szerokiemu asortymentowi marek i produktów dostępnych w sklepach Maxfliz, udało nam się w zasadzie podczas jednej wizyty wyposażyć łazienki i oraz skompletować część wyposażenia kuchni w obu domach. Dużą pomocą są doświadczeni doradcy oraz możliwość wypożyczenia próbników z glazurą na kilka dni, aby móc spojrzeć na materiały w konkretnym wnętrzu i świetle.
Maxfliz: Dlaczego wybrałaś właśnie te kolory? Czy coś Cię zainspirowało?
A.K-D.: Ania i Daniel byli cudownymi i bardzo świadomymi klientami. Nie pokazywali mi inspiracji wnętrz, ale fantastycznie opowiadali, jak chcą się w nich czuć. Bardzo świadomie wybrali Mazury i kontakt z naturą, a wystrój miał pobudzać wszystkie zmysły. Bazowaliśmy więc na naturalnej palecie kolorów ziemi, ale ogromną wagę przywiązywaliśmy do faktury. W obecnym świecie ludzie sprowadzają wszystko do gładkich, odpornych zmywalnych powierzchni co w naturze zdarza się niezwykle rzadko i bardzo zubaża wnętrze. Tu chcieliśmy, by dotyk każdej rzeczy dostarczał przyjemności, aby pracowały wszystkie zmysły. Projektowanie sensoryczne jest moim zdaniem najlepszym podejściem do otaczającej nas przestrzeni.
Maxfliz: Design czy jakość?
A.D.: Najlepiej jedno i drugie. Oczywiście ważna jest też wygoda w użytkowaniu. Dzięki doświadczeniu Ani Kuk-Dutki udało się sprawić, aby oba mazurskie domy były przytulne i funkcjonalne, a jednocześnie niezmiennie wzbudzały zachwyt osób, które nas odwiedzają. Widzę to również po komentarzach na swoich social mediach. Przy tym projekcie postanowiłaś współpracować z Maxfliz.
Maxfliz: Skąd taka decyzja?
A.K-D.: Dla projektanta ogromnie ważna jest indywidualne podejście: nie tylko do potrzeb klienta (to uważam za coś oczywistego), ale i do jego potrzeb. Zamawiamy duże ilości wyposażenia i bardzo potrzebne jest nam wsparcie techniczne, możliwości szybkiego zdobycia próbek, koordynacja dostaw. Projekt powstawał w dużym stresie, bacznie śledzony przez kamery telewizyjne. Potrzebny był nam pewny partner.
A.D.: Czy Maxfliz wpisuje się w ideę slow?
A.K.-D.: Przy swojej dużej ofercie myślę, że wpisuje się w większość trendów. To ważne, aby takie miejsca prowadziły osoby z dużą wrażliwością na otaczającą rzeczywistość.