Prysznic pod palmami
Zainteresowanie modą połączył z fotografią, a pasję do dizajnu – z miłością do roślin. Jego zdjęcia publikowane są w międzynarodowych magazynach, takich jak „Vogue”, „Harper’s Bazaar”, „Elle”, „L’Officiel” i „Vanity Fair”. Elektryzującą osobowość Marcina Tyszki doskonale znają wielbiciele programu telewizyjnego Top Model, w którego jury zasiada od wielu lat. Ostatnio wciągnęła go X Muza i zaczął reżyserować (póki co reklamy, ale kto wie, co przyniesie przyszłość). Dziś poznacie Tyszkę z zupełnie innej strony. Oto w ramach współpracy z marką Maxfliz, Marcin robi niezłe zamieszanie. A raczej zamieszKanie!
Marcinie, jesteś znanym fotografem i osobowością telewizyjną. Podobno możemy też powiedzieć, że odbiła Ci palma na punkcie dizajnu!
Tak, lubię dizajn i rośliny, więc to by się nawet zgadzało! To moje dwie pasje, które lubię łączyć w oryginalny, niespotykany w naszym kraju sposób. Mam dużą kolekcję egzotycznych gatunków roślin, które staram się ciekawie pokazywać. Zależy mi, by ta roślinna plantacja harmonijnie zgrywała się z wnętrzami – które zresztą sam projektuję.
Skoro mowa o Twoich projektach, nie można nie wspomnieć o mieszkaniu, które nazywasz Tysio Home.
Tak. To mieszkanie jest szaloną inwestycją, która sporo mnie kosztowała. Wiele rzeczy wymagało poprawek i zdecydowanych zmian, ale zakończonych dużym sukcesem. Tysio Home pojawił się w międzynarodowych mediach o dużej renomie w świecie wyposażania wnętrz. To mieszkanie w stylu retro. Nie ma w nim luksusu ani złotych klamek, ale z całą pewnością jest bardzo oryginalnie. Sporo elementów ściągnąłem z myślą tylko o tym wnętrzu. Na przykład barek zaprojektował Gio Ponti i takich samych mebli jest tylko kilkadziesiąt na całym świecie. Czeskie drewniane ścianki marki Dřevopodnik Holešov zbierałem przez kilka lat. Wcześniej dzieliły przestrzeń komunistycznych mieszkań, natomiast ja postanowiłem zrobić z nich żaluzje w oknach. Kanapę znalazłem w Paryżu, a mosiężne kinkiety – w Berlinie.
Podobno nie wpuszczasz tam ludzi ubranych w smutne kolory!
To taki żart, ale bardzo mnie to cieszy, jeśli przychodzą do mnie goście ubrani w szalone barwy. Tysio Home to miejsce stworzone dla zabawy i przyjemności. Chcę, żeby było w nim zawsze lato, a ludzie zarażali się w nim dobrą energią!
Zarażają się dobrą energią, ale też inspirują! Przecież w Tysio Home pełno jest nie tylko dobrego wzornictwa, ale też niestandardowych rozwiązań.
Tak, odzywa się do mnie wielu architektów pytając o rozwiązania, które zastosowałem w Tysio Home, bo jeszcze takich nie widzieli. Są ciekawi, jak coś zostało zrobione, skąd się wzięło, kto mi to wykonał. Cieszę się z tych pytań, bo to znaczy, że moja praca jest zauważana.
A skąd Ty czerpiesz inspiracje?
Mówiąc najkrócej: z życia. Pracuję w dizajnie od 30 lat, ponieważ moda i dizajn to dwie łączące się ze sobą dziedziny. Moje sesje niejednokrotnie powstają w najpiękniejszych domach świata, zaprojektowanych przez najlepszych architektów. Robiąc zdjęcia, spędzam tam dnie i noce. Dzięki mojej pracy odwiedziłem naprawdę niesamowite miejsca, mam wielu przyjaciół w świecie dizajnu, a wśród nich naprawdę dobrych projektantów i architektów. Najbardziej jednak dizajn wciągnął mnie, kiedy przez wiele lat mieszkałem i pracowałem w Madrycie. Myślę, że styl tego miasta mnie ukształtował – ten miks rzeczy vintage z kolorem i czymś, co czasem może wydawać się nieatrakcyjne. Mieszkańcy Madrytu nie boją się oryginalnych zestawień. To sprawia, że jest tam wiele wnętrz, które wyglądają jak z filmów Almodóvara.
Urządzanie wnętrz to chyba dla Ciebie także odskocznia od pracy fotografa?
Tak. I widzę, że to jest przyszłość – piękny ogród, rośliny i fajny dizajn. Zająłem się fotografią, ponieważ bardzo interesowała mnie moda. W tej dziedzinie dużo zrobiłem i nadal robię, ale świat się zmienia. Jeszcze rok temu wiele kobiet wydałoby na sukienkę parę tysięcy – jednak gdzie teraz miałyby się w tej nowej kreacji pokazać? Obecnie szybciej kupią nowy fotel lub stylową sofę do domu. Moim zdaniem to fantastyczna zmiana, że coraz więcej z nas chce pięknie mieszkać.
Twoje zainteresowanie dizajnem sprawiło, że zostałeś niedawno ambasadorem marki Maxfliz. Opowiedz, proszę, o tej współpracy.
Tak, to bardzo ciekawa współpraca. Maxfliz zaprosił mnie bowiem nie do tego, żebym był ambasadorem marki, który jedynie da swoją twarz, nazwisko i zrobi sobie zdjęcie na kanapie. Zaprosił mnie do wspaniałych, kreatywnych działań – poproszono mnie, żebym w salonie Maxfliz Warszawa zaprojektował i stworzył całkowicie nową przestrzeń.
Jestem bardzo ciekawa, co wymyśliłeś!
Przestrzeń, która powstała, nazwałem „kawalerką do przyjemności”. Mimo że liczy ponad 100 m2, zabrakło mi miejsca na łazienkę. Wystawiłem ją więc na zewnątrz – na palmowy taras. Znajdziesz tam podwójny prysznic i wielką wannę. Wszystko zaprojektowałem w pastelowych i jasnych kolorach. Śmieję się, że będzie to trochę takie Miami na psychotropach. Megaszalone i kompletnie inne od tego, z czym do tej pory kojarzył się klasyczny i elegancki Maxfliz.
W projekcie korzystasz z produktów oferowanych przez salony Maxfliz?
Tak, oczywiście – korzystam wyłącznie z produktów, które oferuje Maxfliz. Nie jest to trudne, ponieważ w zasobach tej marki znajduje się połowa najlepszych światowych firm, które produkują elementy wykończenia i wyposażenie wnętrz. W Maxfliz można dostać naprawdę wszystko! Myślisz np. o lastriko i dostajesz je w stu wersjach, w różnym przedziale cenowym. Nawet jeśli masz ograniczony budżet, doradcy pomogą ci wybrać coś niebanalnego w kwocie porównywalnej z cenami z wielkich marketów, ale w dużo ciekawszej formie i lepszej jakości.
Maxfliz tworzą pasjonaci. Nic więc dziwnego, że także ich ambasadorem został pasjonat.
Przyznam, że trochę się bałem tej współpracy. Obawiałem się, że w Maxflizie będą zszokowani tym, co zaproponuję w ich warszawskiej przestrzeni. Okazało się jednak, że moja propozycja bardzo im się spodobała! Mam więc nadzieję, że stworzymy mega przestrzeń – świeżą i nową. Taką, która będzie atrakcyjna nie tylko dla ludzi, którzy urządzają swoje mieszkania i domy. Ale także taką, w której będzie można robić ciekawe sesje zdjęciowe.
I oczywiście wziąć prysznic pod palmami!
Tak, jeśli ktoś nie boi się widowni, to zapraszamy!