Aida Amer - par 1
Oryginalna strona wnętrza
Od początku istnienia marki Maxfliz, staramy się, aby niepowtarzalność asortymentu podążała z pasją tworzenia, a oryginalność z wizjonerstwem. Dobierając nasz asortyment, stale poszukujemy niebanalnych rozwiązań, które daleko wykraczają poza aranżacyjne schematy. Ogranicza nas tylko wyobraźnia i nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Więcej na ten temat przeczytasz w wywiadzie z Aidą Amer, prawdziwym wcieleniem oryginalnej strony Maxfliz.
Aida Amer
ORYGINALNA STRONA WNĘTRZA
Zdjęcia wykonane w hotelu Bachleda Luxury Hotel MGallery
W przestrzeni zaprojektowanej przez studio projektowe: ORB STUDIO
Dziękujemy za użyczenie.
Aida Amer - par 2
Czym jest Twoja cecha w życiu prywatnym?
Staram się myśleć niesztampowo. Staram się zaglądać za przymknięte drzwi. Staram się nie ulegać zbiorowym halucynacjom, nie podlegać narzuconym schematom. Czuję się dzięki temu wolna i to jest największa wartość w moim życiu. Stosuję te zasady w życiu prywatnym, w mojej pasji pisarskiej i we wszelkich poszukiwaniach. Wieczne poszukiwanie-tak mogę nazwać moją drogę przez życie
Aida, zaciekawiłaś tą pasją pisarską – skąd się ona wzięła?
Właściwie to nie mam pojęcia, pisałam od dziecka krótkie teksty, wiersze, opowiadania, potem był długi czas w życiu, gdy tą przestrzeń zapełniła praca, moje dzieci, obowiązki i to się wykluczało. Natomiast w momencie, gdy moje dzieci podrosły, usamodzielniły się na tyle, że miałam więcej czasu, to automatycznie temat pisania wrócił i zaczęło się od książki. „Rantis”, jest to pierwsza powieść, którą napisałam. Głównym bohaterem jest moja babcia i dziadek, dzieje rodzinne troszeczkę ubarwione fikcją literacką, a później już poszło dalej …książka miała bardzo dobre recenzję, dobry odbiór więc pisałam dalej i tak zostało.
Aida Amer - par 3
Wow, gratulacje! Przejdźmy teraz płynnie do pracy w Maxfliz. Czym jest Twoja oryginalność w życiu zawodowym?
Moje życie zawodowe jest od lat związane z pięknymi i oryginalnymi wnętrzami. Mam wyczulone zmysły na to, co harmonijne, dobrze skomponowane, ale też nietuzinkowe, nieoczywiste i nowatorskie. We wnętrzach lubię widzieć rękę projektanta. Jest to estetyczny podpis artysty. Lubię, gdy wnętrze nosi takie znamię. Lubię potrafić je rozpoznać. To zupełnie, jak rozpoznawać na pierwszy rzut oka obraz Moneta, Renoira albo Turnera.
Brzmisz jak prawdziwa pasjonatka architektury i wnętrz. Opowiesz o genezie tej pasji?
Mój ojciec jest architektem oraz urbanistą, to zamiłowanie do ładnej architektury mam od taty, on bardzo zwracał na to uwagę, np. jak jechaliśmy przez kraj i rozglądaliśmy się na prawo i lewo, obserwując wszystko dookoła. Oczywiście przyroda jest ważna, ale dzieło ludzkich rąk w tej przygodzie jest równie ważne. Jego funkcja i wpisanie w krajobraz są istotne. Wnętrza to kompromis pomiędzy kobiecym zamiłowaniem do dekoracji, detali, ozdób, kolorów, tkanin - a architekturą. To jest połączenie tych dwóch rzeczy i właśnie dekoracja wnętrz, aranżację tego wnętrza wydała mi się kobiecą zabawą - jest to zresztą mocno sfeminizowany zawód, bo to wymaga patrzenia estetycznego. Panowie są bardziej funkcyjni, oni projektują bryły, przestrzeń, światło, a detal jest na drugim miejscu. Kobieta wprowadza życie, ciepło, kolor- różnimy się. Owszem lubię wnętrza, w których mężczyzna zaprojektował przestrzeń. Widać od razu, jest ona surowsza, ze znakomicie ułożoną funkcją, wszystko świetnie gra, proporcje itd. A detal uważają jako przesyt. Połączenie tych rzeczy daje ciekawy efekt, ciekawi mnie to. Nie jesteśmy tacy sami i to mi się podoba.
Aida Amer - par 5
Jako osoba z tak obszerną wiedzą nt architektury i wnętrz, na pewno masz swój ulubiony nurt…?
Jeśli chodzi o mój ulubiony nurt w architekturze to wygrywa amerykański modernizm, no i oczywiście stara klasyczna architektura. Przede wszystkim gotycka - zwłaszcza gotyk z północy Europy- polski, brytyjski. Za to we wnętrzach to włoska aranżacja, to jest to co mi w duszy gra. Ten południowy aspekt mojej osobowości. Dobrze skomponowana przestrzeń, niekoniecznie, aby wszystko było na błysk pomalowane i porządne. Włosi mają ten fajny luz w projektowaniu wnętrz. Dla przykładu meble, które są często z naturalnych tkanin, często z pierzem gdzieś, lekko pomiętolone, niedbałe, pozbawione tej nienaturalnej sztywności - bardzo mi to odpowiada.
Klimaty bliskiego wschodu również! Aczkolwiek oczywiście klimaty bliskiego wschodu - te tradycyjne, które nie są wnętrzami „przedekorowanymi”. Niestety patrząc na dzisiejszy bliski wschód, te kraje naftowe, tam zaczęła panować moda na przedekorowane, luksusowe wnętrza -przezłocone i w złym guście. Trzeba oddzielić nowobogactwo od stylu autentycznego.
W jaki sposób budujesz swoją oryginalność na co dzień, jak ona się przejawia?
Dla mnie najlepszą metodą budowania własnej oryginalności jest ciągły rozwój, zdobywanie wiedzy i umiejętności. Jestem kobietą od zadań specjalnych. Potrafię wiele i cieszy mnie to ogromnie. Uczę się codziennie. Historii, języków, rysunku. Nie ma lepszej kuracji odmładzającej niż ostry trening dla szarych komórek. Uwielbiam również podróże. Jeżeli jeżdżę po świecie, to jeżdżę za wystawami. Zdarzało mi się, żeby wsiąść w samolot specjalnie, aby polecieć do jakiegoś miasta gdzie jest wystawa jakiegoś malarza, np. do Monachium, na wystawę Kandinsky-go. Uwielbiam również Gogena, Van Gogha- wspaniałe malarstwo, niekoniecznie podpięte pod aktualny nurt. Ono odstawało od bieżących nurtów, które panowały. Było trochę inne, niesamowicie nowatorskie.
Aida Amer - par 4
Jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy! Czy Twoja edukacja była ukierunkowana w stronę architektury?
Jestem absolwentką uniwersytetu Jagiellońskiego, Archeologii, także kawałek sztuki liznęłam. Jednak w pewnym momencie uznałam, że archeologiem nie będę. To przepiękny zawód, ale bardzo trudny dla kobiety, zwłaszcza takiej, która ma dzieci. Chodzi o niemożliwość zagospodarowania czasu, który byłby w pełni poświęcony tej pracy. Zaczęłam wtedy żałować, że nie poszłam na architekturę, ale było już trochę za późno, więc poszłam na dwuletnie studium architektury wnętrz i to był kompromis, a później poszło już dalej. Życie przynosi różne rzeczy i się za tym płynie. To był dobry pomysł.
Wracając do kwestii zawodowych. Czego nauczyła Cię praca w Maxfliz?
Praca w Maxfliz to spory rozdział w moim życiu. Obserwowałam, jak z rodzinnej firmy o lokalnym zasięgu, marka wyrosła na dużego gracza na polskim rynku wnętrzarskim. To prawdziwa przyjemność i duma być częścią takiej opowieści. Lubię dobre opowieści, a ta jest wyjątkowa. Praca w Maxfliz nauczyła mnie dyscypliny w planowaniu czasu (tutaj to ogromne wyzwanie), umiejętności realizowania wielu zadań jednocześnie i to bez obniżania jakości wykonywanej pracy. Współpraca z ludźmi to też wielkie wyzwanie, z którym zmierzyłam się w tej firmie. Dużo różnych osobowości. Każdy inny, każdy wnosi coś nowego. To wielka wartość. Maxfliz to wymagający pracodawca, ale jednocześnie niezwykle inspirujący i dynamiczny.
Możesz nazwać Maxfliz... takim trochę Twoim miejscem?
Tak to jest moje miejsce. Gdyby tak nie było, to nie byłabym tu 11 lat. Choć oczywiście są tu ludzie, którzy są jeszcze dłużej ode mnie. To jest piękne, jak człowiek czuje się jak współtwórca czegoś fajnego. Dołączyłam do zespołu w późniejszym czasie od niektórych, jednak to jest tyle lat, że ma się udział w tej rzeczywistości, w której się funkcjonuje. To jest fajne. Można się z tym utożsamiać, czuć się częścią grupy, która to wszystko buduje. Pamiętam, jak zaczęłam swoją racę w Maxfliz jako „świeżynka” i bardzo, ale to bardzo wiele się tu nauczyłam. Jest to wymagająca praca - wielopłaszczyznowa, na każdym stanowisku trzeba być wielofunkcyjnym. Trzeba umieć poradzić sobie z pojawiającymi się wyzwaniami, być samodzielnym, umieć podejmować decyzję i robić po prostu swoje. Jest tu ogromne pole manewru, nie da się funkcjonować na zasadzie poletka, na którym masz do zaorania od i do, gdzie w jednym miejscu się kończy, a w drugim zamyka. Jest to praca, o której się śni w nocy, przeszkadza podczas wakacji, daje bardzo mocnego kopa, w sensie jest niesamowicie absorbująca i jeśli tego nie ma, to bardzo szybko się wypalamy, męczymy, nudzimy, szukamy czegoś nowego. Tutaj każdy dzień jest inny, nie ma miejsca na rutynę.
Z tego, co mówisz – musisz być czasem zmęczona, co nie?
Pewnie, ale z drugiej strony mam poczucie, że nie chce przestać pracować. Myślałam kiedyś - co by było, gdybym wygrała w lotka? Oczywiście nie gram w lotka, więc mam małe szanse, ale zakładając coś takiego - czy przestałabym pracować? Po namyśleniu się uznałam, że nie. To niekoniecznie chodzi o to, że muszę zarabiać, po prostu jest to mój sposób na życie i to jest fajne – połączenie pracy z pasją.
Aida - slider
SW - wywiady- boxy - org